Zdarzają się czasem oferty pracy tak korzystne, że aż wydają się nieprawdopodobne. Tak było w 2009 roku, kiedy świat obiegło ogłoszenie o poszukiwaniu zarządcy tropikalnej australijskiej wyspy. Zrobiło istną furorę – do rekrutacji przystąpiły dziesiątki tysięcy osób z najróżniejszych krajów. Gra była bowiem warta świeczki – kilka miesięcy wakacji, w gruncie rzeczy, za kŧóre na dodatek można było otrzymać bardzo wysokie wynagrodzenie. Wymagania? Głowa pełna pomysłów na wyróżnienie się w czasie rekrutacji, otwartość na przygody i nowe wyzwania. Jak się okazało – przydało się również dobre zdrowie – zwycięzca pod koniec okresu swojej pracy został groźnie poparzony przez meduzę, na szczęście udało mu się wyjść z tej przygody cało.
Akcja “The best job in the world” okazała się tak wielkim sukcesem, że rusza właśnie jej druga odsłona. Teraz poszukiwanych jest sześć osób, których praca polegać będzie właściwie wyłącznie na przyjemnościach. Kandydaci mogą ubiegać się o stanowiska w różnych regionach Australii, takie jak mistrz zabawy, mistrz smaku, poszukiwacz przygód czy fotograf życia – wszystkie świetnie płatne.
Na czym polega ów sukces akcji? Przede wszystkim – w skutecznym promowaniu walorów turystycznych Australii na całym świecie. Kampania rekrutacyjna jest bowiem w rzeczywistości świetnie przemyślaną kampanią reklamową lokalnej turystyki. Praca za granicą może być wyjątkowym doświadczeniem kulturowym, tym bardziej, jeśli to praca tak przyjemna i znakomicie płatna. Nic więc dziwnego, że akcją zainteresowały się media na całym świecie, przy okazji promując Queensland (w 2009 roku) i inne australijskie regiony. To prawdopodobnie nie tylko najlepsza praca na świecie, ale i najlepsza kampania reklamowa.